8.07.2000

Ea condicione.


A czymże jest prawdziwa męskość, 
jeśli nie wymieszanymi w odpowiednich proporcjach klasą i szaleństwem?



  Z niewielkiego i mizernego chłopca, wyrósł mężczyzna wysoki z czystą satysfakcją śmiejący się z góry na dawnych znajomych. Co bez problemu czyni ze swym wzrostem sięgającym, gdzieś ponad metr osiemdziesiąt pięć. Uciec zdołał od tego wyglądu typowego Seby z polskich osiedli, lubującego się w przydużych dresach marki dres. Zmężniał, wyćwiczył odnajdując się między innymi w parkourze czy freerunie. Za co po dzień dzisiejszy dziękuje rodzicielom, że zabrali mu ten pad i wypchali z domu, aby poszukał swego sportu, bo efektywne skakanie, nie straciło wartości nawet, jeśli ucieka się już nie na żarty.
 Wydać się może metroseksualny. Po części jest to prawda, bo o siebie dbać zawsze lubił. Lekko będąc pedantyczny, albo po prostu schludny. I teraz mimo upadku cywilizacji nie tęskni za niczym, jak za żelem do włosów. Które kiedyś jakoś się układały teraz rosną swobodnie jak jasnobrązowe zielsko, opadając to na oczy. Które posiadł w odcieniu jasnej zieleni, kryjąc w sobie pierwiastek kobiecy, bo kogo by nie spotkał wszyscy zgodnie uważają, że jest to spadek po matce. Zwłaszcza, że dostał je w pakiecie z ciemną obwódką, długich rzęs i delikatnymi rysami. 
 Teraz można zdawać się, że podupadł. Sińcami zaniosły się oczy, co w jego miewaniu wygląda okropnie. Na tyle, że wychodzić począł tylko z kapturem zaciągniętym na łeb. Strasząc, jakby jakaś mara z koszmarów wyciągnięta szwendała się po zgliszczach. A zwłaszcza wtedy, gdy przyodzieje swoją maskę przeciwgazową, która z koszmarów dziób przypomina.
 Kto spostrzegawczy ten dostrzeże jeszcze jedną cechę charakterystyczną. Zawsze przy nim, zachowując bezpieczna odległość, lata najzwyklejszy, nietknięty mutacją, czarny kos. Upodobał sobie Seweryna, jakby nie widząc w nim niebezpieczeństwa, a w jakimś stopniu druha. W przeciwieństwie do chłopaka, zastraszonego możliwością konania w agoniach przez nieszkodliwie wyglądającą istotę, trzyma ją od siebie z daleka. Nie odgania jednak do końca, zbyt ceniąc ptaka, któremu dłużnikiem jest chyba już po kres. Nie tylko, że nie raz od niebezpieczeństwa uchronił, to stał się wzorowym słuchaczem. Chłopak widząc, że nikt nie gasi jego zapału, snuje, co ptakowi piękniejsze wizje stworzone na jego własnych urojeniach.
 Nawet istotka własne imię zyskała. Kossa. 
 No cóż. Kreatywność chłopaka objawia się w czymś innym.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz