9.07.2000

Czym tak naprawdę jestem?

>>I walk a lonely road the only one that I have ever known<<
Dziewięć, a właściwie Gabriel, bo takie właśnie imię niegdyś nosił, urodził się prawdopodobnie w Polsce w Rewalu, miejscowości położonej nad morzem Bałtyckim. Niestety jego dokładna data urodzenia nie jest nikomu znana, wiadomo jedynie, że na świat przyszedł 12 lat przed wybuchem III wojny światowej w 2028 roku. Jego przeszłość jest bardzo niejasna i wciąż owiana pewnego rodzaju tajemnicą. Znaleziono go na plaży, gdy miał pięć lat. Był tam sam, spacerując sobie po płyciźnie i zbierając muszelki. Nie miał butów, a w ręce ściskał równie brudnego i zniszczonego pluszowego misia, co jego ubrania. Był dość mały jak na swój wiek i przeraźliwie wychudzony. Najstraszniejsza była jednak ilość siniaków i ran pokrywających całe jego drobne ciało. Nie bał się, ani nie płakał, gdy go zabierali. Był raczej zły. Na kogo? Chyba na cały świat, ale przede wszystkim na swoich rodziców, którzy byli już wtedy martwi.
>>Don't know where it goes, but it's home to me and I walk alone<<
Matka nie radziła sobie z dzieckiem. W końcu ile może wiedzieć o macierzyństwie wyrzucona z domu nastolatka. Tak szybkie zakładanie rodziny wcale nie było czymś o czym marzyła, szczególnie, gdy bawiąc się w dom tabliczkę "Tatuś" umyślnie przyczepiła sadyście i narkomanowi. O dziwo jednak wszystko było dobrze. Oczywiście tylko dopóki w zatęchłym mieszkaniu było choć trochę alkoholu i prochów, a Gabi udawał, że nie istnieje. Jednak w końcu nawet dorosły zacząłby się upominać o jedzenie, a co dopiero dziecko. Płacząc z głodu zamiast jedzenie uzyskiwał uwagę kochanego taty, który przypominając sobie o istnieniu syna postanawiał nieco wykorzystywać jego istnienie. Po co wyładowywać wściekłość na swojej dziewczynie, która daje mu tyle przyjemności, kiedy ma się bezużytecznego i nikomu niepotrzebnego bękarta, który nie będzie nawet w stanie się obronić. Ból cielesny jednak można znieść, a rany z czasem się goją. Nic jednak nie da się zrobić z psychiką skrzywdzonego dziecka, które doznało przemocy domowej, a na koniec widziało, jak ojciec zabija matkę, a potem sam ładuje sobie kulkę w łeb.
>>My shadow's the only one that walks beside me<<
Anita nie mogła mieć własnych dzieci. Czy to dlatego tak bardzo namawiała Ruperta na zabranie Gabriela ze sobą? Czy to dlatego jak szybko go pokochała? Czy to tylko dzięki temu oboje mogli w końcu zaznać nieco miłości? Czy to naprawdę ważne? Najważniejsze, że w końcu oboje znaleźli pokrewne dusze.
Anita mimo mnóstwa pracy i ciężkiej sytuacji na świecie poświęcała Gabiemu cały swój wolny czas, dając mu wszystko co tylko mogła. Kochała go ponad życie. Był dla niej całym światem, a ona dla niego. Zawsze był przy niej o ona przy nim. W smutkach, w radościach, razem płakali i się śmiali. Był przy niej, gdy otworzono instytut. Napełniał zimne korytarze budynku swoim ciepłym śmiechem i krzykiem radości. Biegał po sterylnie białych płytkach i bawił się w laboratoriach wśród eksperymentów i zapracowanych naukowców. Bezpieczny, odcięty od cierpienia i niebezpieczeństw świata zewnętrznego, nieświadomy zagrożeń jakie czekają za drzwiami. Choć to on był jednym z nielicznych świadków rozpoczęcia projektu ADAM i powstania jego pierwszych owoców. Dwa, Trzy, Cztery, Pięć, Sześć, Siedem. Osiem. Dla innych były to jedynie eksperymenty i obiekty badawcze, a dla niego potencjalni rówieśnicy do zabawy i pierwszy, a zarazem jedyni przyjaciele.


>>My shallow heart's the only thing that's beating<<
Pale nie wybiera. Pale się rzuca na każdą potencjalną ofiarę. Nie patrzy czy to kobieta czy mężczyzna. Czy młody czy stary. Atakuje i zabija. Tylko dlaczego akurat musiało trafić na niego. Każdy odczuł na sobie skutki katastrofy jakie przyniósł ze wypadek z Zero, a on szczególnie. Choć nie zginął i nie został nawet poważnie ranny, to wirus znalazł drogę do jego organizmu i to wystarczyło. 
Anita była gotowa na wszystko, by zatrzymać go przy sobie, nawet jeżeli oznaczało to włączenie go do projektu ADAM. Gabriel przeszedł wszystkie testy zgodności i stał się potencjalnym kandydatem by zostać numerem Dziewięć. Przemiana nie była dla niego wcale bolesna, właściwie wszystkie procedury były w jego oczach tak proste i normalne jak oddychanie. To Anita wszystko za niego przeżywała. Szybko jednak przyzwyczaiła się do zmian i nawet jego zupełnie nowy wygląd przestał jej z czasem przeszkadzać. Ciemno brązowe włosy, które pod wpływem eksperymentów stały się srebrne, a błękitne oczy przybrały nienaturalnie zielony kolor, przypominając teraz bardziej oczy zwierzęcia niż człowieka. Problem był jednak z zabiegiem Reset, który polegał na wymazanie wszystkich wcześniejszych wspomnień i daniu obiektom zupełnie nowego, czystego startu. 9 lipca 2046 roku na zawsze straciła swojego Gabiego. Zyskała jednak Dziewięć, którego kochała równie mocno, choć on nie był już w stanie odwzajemniać jej uczuć.

>>Sometimes I wish someone out there will find me<<
Dziewięć przewyższył wszelkie oczekiwania swoich twórców. Wyniki wszystkich jego testów przekraczały wyznaczoną normę. Osiągnął doskonałość w niemal każdej oczekiwanej od niego dziedzinie. Stał się prawie idealnym połączeniem swoich wszystkich dziewięciu poprzedników. Jego umiejętności w walce osiągnęły perfekcję i choć bez problemu radzi sobie z każdym typem broni najchętniej sięga po soubę. Jest to specyficzna broń przypominająca katanę, jednak o podwójnych ostrzach położonych do siebie równolegle w pewnej odległości. Najważniejszym faktem jest jednak to, że wykazuje odporność na wirusa Pale, choć jego organizm wciąż z nim walczy. Jest taki jaki wszyscy pragnęli żeby był. Mógłby być nawet już gotów by wyjść na zewnątrz, by przyczynić się do odrodzenia ludzkości, gdyby nie jego niestabilny stan emocjonalny. Dziewięć zbyt łatwo i szybko zmienia swoje zachowanie. Nigdy nie wiadomo jak zareaguje na daną sytuację. Jego osobowość choć bardzo uboga jest za to bardzo elastyczna, co czyni go jednak potencjalnym zagrożeniem. Na szczęście bardzo łatwo ulega wpływom i ślepo wykonuje wszystkie polecenia. Praktycznie nie ma własnej woli. Na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo prostą i nieskomplikowaną istotą, którą łatwo kontrolować. Nikt jednak oprócz Anity nie wie nawet jak bardzo wszyscy się co do niego mylą i pewnego dnia zaskoczy nawet własną opiekunkę.

>>I'm walking down the line that divides me somewhere in my mind<<
Żaden z obiektów nie jest ani Żywy, ani Martwy. Są czymś na pograniczu człowieka i potwora. Wszyscy balansuje na niewyraźnej granicy,  która bardzo łatwo przekroczyć. Jedynym wyjątkiem jest Osiem, który osiągnął idealną równowagę między tymi dwoma świata. Natomiast Dziewięć, choć bezpośrednio pochodzi od Osiem, zdaje nie radzić sobie z tym kompletnie. To dlatego, że zabrali mu zbyt dużo zbędnych dla nich cech i wad, odbierając mu tym samym ogromną część człowieczeństwa. Owszem, wciąż wygląda względnie jak zwykły dwudziestodwulatek. Szybko nadrobił nędzne lata początków swojego istnienia. Osiągnął obecnie wagę 69 kg, przy wzroście 180 cm. Jest szczupły, ale przy tym dość umięśniony. Jak na chłopaka ma bardzo delikatne rysy twarzy, której jednak prawie nigdy nie widać. Zasłaniają mu ją nieco zbyt długie proste włosy w kolorze czystego srebra, sięgające mu do ramion. Ale może to i dobrze, bo dzięki temu nikt nie jest narażony na bezpośredni kontakt z jego nienaturalnie zielonymi, kocimi oczami, które zdają się przenikać człowieka i wnikać do jego najmroczniejszych zakamarkach duszy, czytając w niej jak w otwartej księdze. Jedyną, jak to uznali "wadą" w jego wyglądzie, której nie udało im się pozbyć są rozrzucone po jego trupio bladej twarzy nieliczne piegi. Znakiem szczególny w jego wyglądzie jest wytatuowana na piersi po lewej stronie w okolicach serca rzymska dziesiątka, potwierdzenie jego inności i przynależności do instytutu.
>>Check my vital signs to know I'm still alive<<
Największym problemem z Dziewięć jest brak wielu emocji, a przede wszystkim tych pozytywnych. Jest bardzo ciekawski i inteligentny. Dąży do prawdy i jej broni. Wpojono mu, że kłamstwo i oszustwo to coś złego, a zatajanie prawdy wcale nie jest lepsze, przez co brak mu taktu. Tak jak cała reszta jest niezwykle odważny, ale odwaga ta bardzo często zmienia się w głupotę. Pozbawiony strachu, został również pozbawiony zdrowego rozsądku i uzależniony od adrenaliny. Zwykle jest jednak bardzo cichą i spokojną osobą, żyjącą w swoim małym świecie, do którego nawet Anita nie ma prawa wstępu. Czasem jednak miewa ataki szału i nie kontrolowanego gniewu. Uaktywnia się wtedy jego zamiłowanie do krwi i przemocy, które może być spowodowane dużą odpornością na ból. Sam jednak z własnej inicjatywy i bez potrzeby nigdy nie wykazuje agresywnych działań. Brak w nim przede wszystkim życia. Jest pusty i często sam czuje, że czegoś w nim brakuje. Miłość i przyjaźń to raczej dla niego pojęcia abstrakcyjne. Prędzej można powiedzieć o przywiązaniu takim jakie koty mają do miejsc, choć i to czasem trudno z nim utożsamia. Mimo, że otoczony przez mnóstwo ludzi, czuje się samotny. Tak naprawdę sam nie wie czego chce, albo wie, tylko nie chce się do tego przyznać. Lubi obserwować ludzi. Interesujące go i intrygujące. Mógłby patrzeć na nich całymi godzinami. Może to właśnie dlatego tak mocno coś go ciągnie na zewnątrz.

Ostatnia aktualizacja: 15 lipca


Dziewięć, a właściwie Gabi urodził się w Polsce nad morzem Bałtyckim, gdzieś w okolicy Rewalu. Tak przynajmniej się nam wydaje, gdyż to właśnie tam znalazłam go z Rupertem. Miał wtedy tylko pięć lat. Był sam. Błąkał się po ulicy z pluszowym misiem w ręku. Nie bał się. Nie płakał. Był po prostu... zły. Na kogo? Chyba na świat, ale przede wszystkim na rodziców, którzy byli już wtedy martwi, choć za pewne wcześniej nie byli wcale bardziej żywi. Alkoholicy i narkomani mieszkający w starym, brudnym domu, śmierdzącym pleśnią i stęchlizną. Dziecko było im potrzebne tylko do bicia i pastwienia się nad nim, co szybko wydedukowaliśmy po licznych ranach i siniakach na ciele Gabriela. Lecz nie do było wcale najgorsze. Był strasznie wychudzony, a przede wszystkim skrzywdzony psychicznie. W końcu nie każdy pięciolatek ogląda jak jego despotyczny ojciec strzela do naćpanej i pijanej matki, a potem sam sobie ładuje kulkę w łeb.



Nie mogę mieć własnych dzieci. Czy to dlatego tak szybko pokochałam? Czy dlatego zabrałam ze sobą nie zgłaszając tego nigdzie?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz